środa, 5 listopada 2014

Rozdział 5.

-Ja-głos mi się łamał.-Zniszczyłam ci życie.-trzęsłam się ,ale nie z zimna. Ze strachu. Bałam się tego co będzie.
-Co ty mówisz?-przytulił mnie do swojego torsu.-Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nic nie zniszczyłaś. Jesteś powodem dla ,którego dalej wszystko mnie cieszy. Ko..-nie dokończył. Nie wiem jak kiedy ,ale kocham go. On zmienił wszystko. Kocham go jak Julia kochała Romeo. Kocham go nad życie..-Kocham cię.-wyszeptał.
-Ja...-wzięłam mały oddech.-Też cie kocham.-wyszeptałam. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. W oczach tańczyły mu iskierki szczęścia. Jego twarz zbliżyła się do mojej. Złączył nasze usta w cudownym pocałunku. Całowałam się pierwszy raz w życiu. To było niesamowite uczucie. Stado motylków rozpychała się w moim brzuchu.
-Mówiłem ci ,że jesteś najwspanialszą kobietą na świecie?-pokręciłam głową.-Więc mówię.-znów złączył nasze usta ,ale odważniej , nie bał się jak będzie moja reakcja. Jego pocałunek był namiętny i z pożądaniem.-Chciałabyś ze mną być?-Ja przecież ,ja nigdy nie byłam w poważnym związku , w ogóle w związku.
-Justin ja nigdy nie miałam chłopaka.-było mi wstyd. Jaka normalna 17-latka nigdy nie miała chłopaka ,no właśnie normalna.
-Zawsze musi być ten pierwszy raz.-pocałował mnie.-To jak.-pogłaskał mnie po policzku ręką. Przytuliłam go.
-Chcę być twoją dziewczyną.-wyszeptał mi do ucha „kocham cię.
-A co do twoich urodzin...-wstał i podał mi rękę.-Choć czeka nas długa droga. Nie zaprzeczałam. Kazał mi się ładnie i elegancko ubrać. Gdzie może mnie zabrać? Włożyłam daną mi przez Justina sukienkę i buty ,dołożyłam biżuterie i nałożyłam makijaż. Byłam gotowa. Justin był na dole wyglądał nieziemsko.
-Ślicznie wyglądasz.-okręcił mnie wokół własnej osi,
-Dziękuję.-zaśmiałam się.-Jak to możliwe ,że przy tobie zawsze się uśmiechem.-uśmiechną się cwaniacko.
-Taki mój urok ,nic nie zrobisz.-przysunął mnie i pocałował czułam na sobie wzrok Sary. Zarumieniałam się.-Rumienisz się.-pocałował mnie w nos.
-No ,no Sam będziesz mi potem opowiadać.-spuściłam głowę w dół i wyszłam z Justinem z domu.
-Ej, nie wstydź się.-podniósł mój podbródek i byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy. -Jesteś moja i mam prawo cię całować.-i znów to zrobił odwzajemniłam pocałunek.
-A gdzie .tak właściwie idziemy?-co ja myślałam ,że mi powie?
-Niespodzianka.-wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Droga mijała w ciszy. Ale nie była to niezręczna cisza. Wiedzieliśmy ,że jesteśmy szczęśliwi. Dopełnialiśmy się ,jak dwa zagubione elementy układanki. Ale czy ta miłość przetrwa? Przecież ona ma trasy koncertowe ,wywiady i inne gale. Co ja sobie myślałam ,że ta miłość przetrwa? Jestem taka głupia. Nie powiem mu tego teraz ,bo tyle się na starał przy tych urodzinach. Jeżeli złamię mu serce? Znienawidzi mnie? Już nigdy nie zobaczę jego uśmiechu, nie usłyszę jego głosu , odwróci się ode mnie na zawsze? Czemu zawsze mam pytania, na które nie znam odpowiedzi? Świat jest taki.. Auuah! Przecież sam dobrze wiedział w co się pakujemy ,co nie?! Super gadam ze sobą w myślach lepiej już nie będzie. Moje jakże ciekawe i interesujące myśli ,przerwało zatrzymanie samochodu. Justin otworzył mi drzwi. Za jego pomocą wysiadłam z niego. Rozejrzałam się. Byłą to bardzo droga restauracja. Jej ściany były białe, obrazy na suficie , obite skórą krzesła ,piękne zasłony. W oku zakręciła mi się łza ,lecz nie pozwoliłam jej uciec. Jus chwycił mnie za rękę, splatając nasze palce i poszliśmy do środka. Nie powiem, dziwnie czułam się z myślą ,że mam chłopaka. To takie ,nowe uczucie. Z jednej strony jestem szczęśliwa , zakochana ,a z drugiej boje się tego ,co się może stać kłótnie , rozstania ,zerwania ,a jak to mnie przerośnie? Usiedliśmy przy stoliku. Justin odsunął mi krzesło. Trochę się krępowałam ,bo za oknem paparazzi robili nam zdjęcia ,a co najlepsze Justin nie zwracał na nich najmniejszej uwagi ,więc postarałam się też wyluzować. Zjedliśmy i rozmawialiśmy na przeróżne tematy ,co jakiś czas śmialiśmy się z tego jak zaczęła się nasza znajomość. Kiedy Justin zszedł na niemiły temat.
-Chciałabyś wyjaśnić wszystkim czemu się wyprowadziłaś?-jak wszystkim, chyba nie chciał ,nie...
-Oczywiście ,że chciałabym to wyjaśnić ,ale boję się ,że będzie jeszcze gorzej.-chwycił mnie za rękę.
-Choć, idziemy.-wiedziałam ,że nie wygram ,więc poszłam z nim po „dobroci”. Jechaliśmy ,a Justin wyglądał jakby zastanawiał się nad czymś bardzo ważnym.
-Coś cię gryzie?-niepewnie dotknęłam jego dłoni.
-Zastanawiam się czy się nie obrazisz ,bo wiem ,że dobrze robię ,ale nie wiem, czy ty tego chcesz.-WTF?
-To wytłumacz mi gdzie jedziemy.-powiedziałam prosto. No ,bo jest łatwiejsze wytłumaczenie?
-Nie mogę ,bo wtedy się nie zgodzisz.-wzruszył ramionami.
-Justin!-lekko się uniosłam. Zatrzymaliśmy się przed wielkim wieżowcem. Nachylił się i delikatnie musnął moje usta.
-Obiecuję ,że to dla twojego dobra.-wyszeptał ,a ja nadąsana wyszłam z samochodu. Nigdy się nie obrażam ,ale teraz mnie wkurzył. No kurwa.-Ej. Obraziłaś się? Nie gadaj nie wiedziałem ,że jesteś taką dąsającą się dziewczynką. -Niebezpiecznie blisko się przybliżył. Przytulił mnie od tyłu.-Choć.-wywróciłam oczami i westchnęłam.-Wiedziałem ,ze się zgodzisz.-poszliśmy do środka. Kiedy tam weszłam od razu chciałam wyjść. To było studio Ellen ,ale najgorsze było dopchniecie się tu. Masakra ,te paparazzi muszą mieć naprawdę dobrze płacone bo jeden na siłę podciągał mi rękaw. Już miałam się cofać ,ale mój kochany chłopak (boże jak to dziwnie brzmi) przyciągnął mnie z powrotem.
-Justin co ty kombinujesz?-wyszeptałam ze strachem.
-Wytłumaczysz przy Ellen jak naprawdę było i tyle ,nie karze mówić ci jakiś szczegółów ,czy coś tak ogólnie.-ogólnie jak już tu jestem, to pojadę na całości.
-Zniszczę go.-wyszeptałam ,ale to usłyszała. Złapał moją dłoń.
-Nie rób nic, czego potem będziesz żałować.-uśmiechnęłam się. To miłe ,że tak się o mnie troszczy. Siedziałam za kulisami ,a Jus właśnie został zawołany przez Ellen. Wywiad się zaczął.
-Witaj Jus, trochę czasu minęło od ostatniego spotkania.-uścisnęli swoje dłonie.
-Tak zgadzam się.-usiadł na swoim miejscu.
-No więc zacznę od pytania ,na które czeka tłum fanek?-jego oczy zalśniły szczęściem na słowo „fanek”. Na pewno bardzo je kocha.-Kiedy wychodzi nowa płyta?
-Nowa płyta? Tak? Więc jestem w trakcie nagrywania. Myślę ,ze już nie długo.-widownia zaczęła klaskać.
-No dobrze. A jakieś nowe miłostki. Czy nasz Justin Bieber ma swoją drugą połówkę?
-Tak, jest taka osoba. Bardzo ją kocham i chcę z nią zostać do śmierci. Bardzo dużo przeżyliśmy mimo ,że jesteśmy parą w sumie? To ,aż głupio zabrzmi ,od dziś. Spytałem się jej o to przez wyjściem na jej urodziny.-oblizał usta. Był zadowolony ze swojej odpowiedzi.
-Romantycznie. Czy twoja dziewczyna to nijaka Samanta Collins?-Jus spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Pokiwałam głową na znak ,że może powiedzieć.
-Tak jest moją dziewczyną i zabójczo ją kocham.-matko czy on właśnie wyznał mi miłość przed kamerami?
-Skoro jesteśmy już w jej temacie. O ,co chodzi z jej wprowadzeniem do ciebie? Czy to prawda ,że namówiłeś ją do tego?-westchnął.
-Czy miałabyś coś przeciwko ,jakby sama to wyjaśniła ,teraz?-Ellen wydawała się być niezmiernie szczęśliwa.
-Oczywiście ,że nie.-machnęła ręką i jakiś pan wjechał z fotelem.-Prosimy Cię Samanta.-nogi się pode mną uginały. Wzięłam głęboki oddech i poszłam przed siebie. Podałam rękę Ellen i usiadłam obok Justina na fotelu. Złapał moją dłoń i głaskał ją dodając mi otuchy ,co było mi w tej chwili bardzo potrzebne. Czułam te wszystkie paty oczu skierowane na mnie. Denerwowałam się i to bardzo.-Więc co wydarzyło się tego dnia kiedy wprowadziłaś się do Justina?-spojrzałam na niego.
-Mój ojciec.-złapałam oddech.-Jeżeli powinnam go tak nazywać. Zawsze mnie nienawidził. Justin nie miał nic wspólnego z odejściem do rodziny. Po wyjść ze szpitala gdzie zabrał mnie Justin nie miałam gdzie pójść więc zaproponował mi pomoc i to tyle.-miałam nadzieję ,że nie zada mi innych trudnych dla mnie pytań.
-Rozumiem. A powiesz nam czemu byłaś w szpitalu.-chciałam go wsypać powiedzieć jakim jest dupkiem ,ale bałam się ,mimo wszystko bałam się go.-Jeżeli nie chcesz nie musisz mówić.-dodała widząc moją minę (matko zaraz umrę).
-Powiem-powiedział szybko. Ellen kiwnęła głową na znak ,ze mam mówić.-On zawsze mnie wyzywał. Nienawidził mnie od kiedy pamiętam. Moja mama jest alkoholiczką. Tego dnia rano szłam do szkoły ,a on powiedział mi..-łza spłynęła mi policzku ,a jus gładził moja dłoń niezwykle delikatnie.-Powiedział mi ,że jestem niepotrzebna ,że nie wie po co mnie trzyma. Trafiłam do szpitala ,bo nie wytrzymałam dopuściłam się samo okaleczania.-ocierałam łzy ,ale one i tak spływały Ellen położyła rękę na moim ramieniu i podeszła do mnie. Jakiś facet przyniósł chusteczki. Trochę się uspokoiłam. Nie wiem czy dobrze powiedziałam. Czy dobrze zrobiłam mówiąc to. Wtuliłam się w Justina. Już nie płakałam.
-Dobrze ,może teraz jakieś milszy temat?-zgodziliśmy się dalej padały same miłe tematy. Te pół godzinki minęły bardzo szybko. Rozluźniłam się. Zapomniałam o tych wszystkich kamerach. Wstaliśmy Jus objął mnie w pasie i poszliśmy za kulisy. Ku mojemu zdziwieniu fanki na widownie nie były nastawione do mnie negatywnie ,a wręcz przeciwnie.
-Trzymasz się?-mój chłopak pogłaskał mnie po policzku.
-Tak. Potem zrobiło się miło i rozluźniłam się lekko.-przytuliliśmy się.
-Mam jeszcze jeden prezent.-słucham? Zaraz zachód słońca co on jeszcze wymyślił?
-Co?-pocałował mnie przelotnie ,a potem chwycił mnie i pociągnął do samochodu. Pojechaliśmy do jego domu. Kazał mi włożyć coś wygodnego. Związałam włosy w wysokiego kucyka ,wsunęłam na siebie leginsy i koszulkę z napisem Believe. Poprawiłam makijaż i wyszłam. Justin już przebrany siedział w kuchni i rozmawiał z Sarą. Wiem ,że to niegrzeczne ,ale postanowiłam podsłuchać.
-Nie wiem czy to nie jest za wcześnie.-Jus podrapał się po karku. Wyglądał Tak nieziemsko. Czarne rurki , biały t-shirt ,a na to koszula w kratę bez rękawów.
-Myślę ,że się ucieszy ,ale poczekaj jeszcze z 2 tygodnie zanim jej powiesz.-wróciła do gotowania ,a ja zeszłam na dół udając ,że nic nie wiem. Ciekawość zżerała mnie od środka.
-Część.-powiedziałam niepewnie.
-Witam skarbie.-wstał i pocałował mój policzek. Znów się rumieniłam ,ile można?
-Słodko si w różowym.-wyszeptał mi do ucha. Dobrze wiedział ,że jak to zrobi ,będę jak burak.
-Przestań. Robisz to specjalnie.-uderzyłam go w ramie. Wyszliśmy przed dom.
-Co robię?-udawał głupka.
-Zawstydzasz mnie.-wymamrotałam i znów się rumieniłam.
-Ja?-udawał oburzonego.-A tak poważnie. Kocham cię i nie wytrzymałbym bez twoich rumieńców.-Boże! Niech on przestanie.
-Wkurzasz mnie.-wsiadłam do samochodu ,a Jus się zaśmiał pod nosem. Otworzył mi drzwi. Usiadłam zła na fotelu. Mam chyba jakiś dzień obrażania.
-chyba się nie gniewasz?-położył rękę na moje kolano ,a drugą kierował. Pokręciłam głową.
-Jestem tylko trochę zdenerwowana.-odwróciłam głowę w stronę szyby.-Justin?
-Hm?-głaskał moje udo ,co mnie lekko rozpraszało.
-Masz na mnie zły wpływ.-powiedziałam stanowczo. Zaśmiał się.
-Ja?-pokręcił głową-Niby czemu?-chichotał.
-Nigdy się nie obrażałam i nie miałam humorków.-powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Przepraszam?-zabrzmiało to bardziej jak pytanie.
Wyszliśmy z auta. Był to las. Kamienna dróżka prowadziła w głąb niego. Oświetlona była świeczkami ustawionymi po obu stronach. Szłam pierwsza. Doszliśmy do okrągłego stolika z płatkami róż , świeczkami i szampanem. Było cudownie.
-Proszę.-Jus odsunął mi krzesło. Czułam się jak księżniczka. Już nie pamiętam kiedy myślałam o odebraniu sobie życia. Siedzieliśmy popijając białego szampana i zajadając przekąski. Atmosfera była cudowna. Byliśmy tam jakieś dwie godziny. Przyszedł czas na powrót do domu. Zobaczyłam przez okno ,że Sara z kimś rozmawia.
-Jus? Kto jest w twoim domu?-żeby tylko nie ktoś ,kto mnie nie lubi.
-Na pewno twoja siostra bo za..-spojrzał na telefon.-5 min macie spotkanie. Tak to dziś i pewnie mój kolega. Wiesz nie chciałem siedzieć sam kiedy ty będziesz tam sobie plotkować ,wesz.-odetchnęłam ,ale nie do końca z ulgą ,bo miałam wszystko wytłumaczyć siostrze.
Aha.-powiedziałam z uśmiechem ,lekko sztucznym ,bo się stresowałam. Weszliśmy do środka. Stałam jak wryta był tam Maks. To on najbardziej dręczy mnie w szkole. Spojrzałam spanikowana na Justina.
-Co się stało kochanie?-opanowałam się.
-Nic ,to ja idę Cat do mojego pokoju.-zamierzałam postawić pierwszy krok ,ale odezwał się Maks.

-Siema Justin!-przybił z nim piątkę. Po czym zmierzył nie wzrokiem.-Czyli to prawda ,że zadajesz się tą pokraką.-splunął.  
___________
Witam ozięble! Czy moim ukochanym czytelnikom podoba cię nowy wpis? Jeżeli coś jest nie tak to proszę pisać. A no i cytat:

Czy miałeś kiedyś problem z samym sobą? Czy nikt tego nie rozumiał? Nie jesteś jedynym, spoko. Nikt nie może cię zrozumieć ,bo wmawia sobie ,ze życie jest piękne. Tak nie jest. Bóg dał nam życie ,ale w zamian kazał nam cierpieć. Ten świat jest fałszywy i nie ma już prawdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz