-Ja-głos mi się łamał.-Zniszczyłam
ci życie.-trzęsłam się ,ale nie z zimna. Ze strachu. Bałam się
tego co będzie.
-Co ty mówisz?-przytulił mnie do
swojego torsu.-Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nic nie
zniszczyłaś. Jesteś powodem dla ,którego dalej wszystko mnie
cieszy. Ko..-nie dokończył. Nie wiem jak kiedy ,ale kocham go. On
zmienił wszystko. Kocham go jak Julia kochała Romeo. Kocham go nad
życie..-Kocham cię.-wyszeptał.
-Ja...-wzięłam mały oddech.-Też cie
kocham.-wyszeptałam. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. W oczach
tańczyły mu iskierki szczęścia. Jego twarz zbliżyła się do
mojej. Złączył nasze usta w cudownym pocałunku. Całowałam się
pierwszy raz w życiu. To było niesamowite uczucie. Stado motylków
rozpychała się w moim brzuchu.
-Mówiłem ci ,że jesteś
najwspanialszą kobietą na świecie?-pokręciłam głową.-Więc
mówię.-znów złączył nasze usta ,ale odważniej , nie bał się
jak będzie moja reakcja. Jego pocałunek był namiętny i z
pożądaniem.-Chciałabyś ze mną być?-Ja przecież ,ja nigdy nie
byłam w poważnym związku , w ogóle w związku.
-Justin ja nigdy nie miałam
chłopaka.-było mi wstyd. Jaka normalna 17-latka nigdy nie miała
chłopaka ,no właśnie normalna.
-Zawsze musi być ten pierwszy
raz.-pocałował mnie.-To jak.-pogłaskał mnie po policzku ręką.
Przytuliłam go.
-Chcę być twoją
dziewczyną.-wyszeptał mi do ucha „kocham cię.
-A co do twoich urodzin...-wstał i
podał mi rękę.-Choć czeka nas długa droga. Nie zaprzeczałam.
Kazał mi się ładnie i elegancko ubrać. Gdzie może mnie zabrać?
Włożyłam daną mi przez Justina sukienkę i buty ,dołożyłam
biżuterie i nałożyłam makijaż. Byłam gotowa. Justin był na
dole wyglądał nieziemsko.
-Ślicznie wyglądasz.-okręcił mnie
wokół własnej osi,
-Dziękuję.-zaśmiałam się.-Jak to
możliwe ,że przy tobie zawsze się uśmiechem.-uśmiechną się
cwaniacko.
-Taki mój urok ,nic nie
zrobisz.-przysunął mnie i pocałował czułam na sobie wzrok Sary.
Zarumieniałam się.-Rumienisz się.-pocałował mnie w nos.
-No ,no Sam będziesz mi potem
opowiadać.-spuściłam głowę w dół i wyszłam z Justinem z domu.
-Ej, nie wstydź się.-podniósł mój
podbródek i byłam zmuszona spojrzeć mu w oczy. -Jesteś moja i mam
prawo cię całować.-i znów to zrobił odwzajemniłam pocałunek.
-A gdzie .tak właściwie idziemy?-co
ja myślałam ,że mi powie?
-Niespodzianka.-wsiedliśmy do
samochodu i ruszyliśmy. Droga mijała w ciszy. Ale nie była to
niezręczna cisza. Wiedzieliśmy ,że jesteśmy szczęśliwi.
Dopełnialiśmy się ,jak dwa zagubione elementy układanki. Ale czy
ta miłość przetrwa? Przecież ona ma trasy koncertowe ,wywiady i
inne gale. Co ja sobie myślałam ,że ta miłość przetrwa? Jestem
taka głupia. Nie powiem mu tego teraz ,bo tyle się na starał przy
tych urodzinach. Jeżeli złamię mu serce? Znienawidzi mnie? Już
nigdy nie zobaczę jego uśmiechu, nie usłyszę jego głosu ,
odwróci się ode mnie na zawsze? Czemu zawsze mam pytania, na które
nie znam odpowiedzi? Świat jest taki.. Auuah! Przecież sam dobrze
wiedział w co się pakujemy ,co nie?! Super gadam ze sobą w myślach
lepiej już nie będzie. Moje jakże ciekawe i interesujące myśli
,przerwało zatrzymanie samochodu. Justin otworzył mi drzwi. Za jego
pomocą wysiadłam z niego. Rozejrzałam się. Byłą to bardzo droga
restauracja. Jej ściany były białe, obrazy na suficie , obite
skórą krzesła ,piękne zasłony. W oku zakręciła mi się łza
,lecz nie pozwoliłam jej uciec. Jus chwycił mnie za rękę,
splatając nasze palce i poszliśmy do środka. Nie powiem, dziwnie
czułam się z myślą ,że mam chłopaka. To takie ,nowe uczucie. Z
jednej strony jestem szczęśliwa , zakochana ,a z drugiej boje się
tego ,co się może stać kłótnie , rozstania ,zerwania ,a jak to
mnie przerośnie? Usiedliśmy przy stoliku. Justin odsunął mi
krzesło. Trochę się krępowałam ,bo za oknem paparazzi robili nam
zdjęcia ,a co najlepsze Justin nie zwracał na nich najmniejszej
uwagi ,więc postarałam się też wyluzować. Zjedliśmy i
rozmawialiśmy na przeróżne tematy ,co jakiś czas śmialiśmy się
z tego jak zaczęła się nasza znajomość. Kiedy Justin zszedł na
niemiły temat.
-Chciałabyś wyjaśnić wszystkim
czemu się wyprowadziłaś?-jak wszystkim, chyba nie chciał ,nie...
-Oczywiście ,że chciałabym to
wyjaśnić ,ale boję się ,że będzie jeszcze gorzej.-chwycił mnie
za rękę.
-Choć, idziemy.-wiedziałam ,że nie
wygram ,więc poszłam z nim po „dobroci”. Jechaliśmy ,a Justin
wyglądał jakby zastanawiał się nad czymś bardzo ważnym.
-Coś cię gryzie?-niepewnie dotknęłam
jego dłoni.
-Zastanawiam się czy się nie obrazisz
,bo wiem ,że dobrze robię ,ale nie wiem, czy ty tego chcesz.-WTF?
-To wytłumacz mi gdzie
jedziemy.-powiedziałam prosto. No ,bo jest łatwiejsze
wytłumaczenie?
-Nie mogę ,bo wtedy się nie
zgodzisz.-wzruszył ramionami.
-Justin!-lekko się uniosłam.
Zatrzymaliśmy się przed wielkim wieżowcem. Nachylił się i
delikatnie musnął moje usta.
-Obiecuję ,że to dla twojego
dobra.-wyszeptał ,a ja nadąsana wyszłam z samochodu. Nigdy się
nie obrażam ,ale teraz mnie wkurzył. No kurwa.-Ej. Obraziłaś się?
Nie gadaj nie wiedziałem ,że jesteś taką dąsającą się
dziewczynką. -Niebezpiecznie blisko się przybliżył. Przytulił
mnie od tyłu.-Choć.-wywróciłam oczami i westchnęłam.-Wiedziałem
,ze się zgodzisz.-poszliśmy do środka. Kiedy tam weszłam od razu
chciałam wyjść. To było studio Ellen ,ale najgorsze było
dopchniecie się tu. Masakra ,te paparazzi muszą mieć naprawdę
dobrze płacone bo jeden na siłę podciągał mi rękaw. Już miałam
się cofać ,ale mój kochany chłopak (boże jak to dziwnie brzmi)
przyciągnął mnie z powrotem.
-Justin co ty kombinujesz?-wyszeptałam
ze strachem.
-Wytłumaczysz przy Ellen jak naprawdę
było i tyle ,nie karze mówić ci jakiś szczegółów ,czy coś tak
ogólnie.-ogólnie jak już tu jestem, to pojadę na całości.
-Zniszczę go.-wyszeptałam ,ale to
usłyszała. Złapał moją dłoń.
-Nie rób nic, czego potem będziesz
żałować.-uśmiechnęłam się. To miłe ,że tak się o mnie
troszczy. Siedziałam za kulisami ,a Jus właśnie został zawołany
przez Ellen. Wywiad się zaczął.
-Witaj Jus, trochę czasu minęło od
ostatniego spotkania.-uścisnęli swoje dłonie.
-Tak zgadzam się.-usiadł na swoim
miejscu.
-No więc zacznę od pytania ,na które
czeka tłum fanek?-jego oczy zalśniły szczęściem na słowo
„fanek”. Na pewno bardzo je kocha.-Kiedy wychodzi nowa płyta?
-Nowa płyta? Tak? Więc jestem w
trakcie nagrywania. Myślę ,ze już nie długo.-widownia zaczęła
klaskać.
-No dobrze. A jakieś nowe miłostki.
Czy nasz Justin Bieber ma swoją drugą połówkę?
-Tak, jest taka osoba. Bardzo ją
kocham i chcę z nią zostać do śmierci. Bardzo dużo przeżyliśmy
mimo ,że jesteśmy parą w sumie? To ,aż głupio zabrzmi ,od dziś.
Spytałem się jej o to przez wyjściem na jej urodziny.-oblizał
usta. Był zadowolony ze swojej odpowiedzi.
-Romantycznie. Czy twoja dziewczyna to
nijaka Samanta Collins?-Jus spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
Pokiwałam głową na znak ,że może powiedzieć.
-Tak jest moją dziewczyną i zabójczo
ją kocham.-matko czy on właśnie wyznał mi miłość przed
kamerami?
-Skoro jesteśmy już w jej temacie. O
,co chodzi z jej wprowadzeniem do ciebie? Czy to prawda ,że
namówiłeś ją do tego?-westchnął.
-Czy miałabyś coś przeciwko ,jakby
sama to wyjaśniła ,teraz?-Ellen wydawała się być niezmiernie
szczęśliwa.
-Oczywiście ,że nie.-machnęła ręką
i jakiś pan wjechał z fotelem.-Prosimy Cię Samanta.-nogi się pode
mną uginały. Wzięłam głęboki oddech i poszłam przed siebie.
Podałam rękę Ellen i usiadłam obok Justina na fotelu. Złapał
moją dłoń i głaskał ją dodając mi otuchy ,co było mi w tej
chwili bardzo potrzebne. Czułam te wszystkie paty oczu skierowane na
mnie. Denerwowałam się i to bardzo.-Więc co wydarzyło się tego
dnia kiedy wprowadziłaś się do Justina?-spojrzałam na niego.
-Mój ojciec.-złapałam oddech.-Jeżeli
powinnam go tak nazywać. Zawsze mnie nienawidził. Justin nie miał
nic wspólnego z odejściem do rodziny. Po wyjść ze szpitala gdzie
zabrał mnie Justin nie miałam gdzie pójść więc zaproponował mi
pomoc i to tyle.-miałam nadzieję ,że nie zada mi innych trudnych
dla mnie pytań.
-Rozumiem. A powiesz nam czemu byłaś
w szpitalu.-chciałam go wsypać powiedzieć jakim jest dupkiem ,ale
bałam się ,mimo wszystko bałam się go.-Jeżeli nie chcesz nie
musisz mówić.-dodała widząc moją minę (matko zaraz umrę).
-Powiem-powiedział szybko. Ellen
kiwnęła głową na znak ,ze mam mówić.-On zawsze mnie wyzywał.
Nienawidził mnie od kiedy pamiętam. Moja mama jest alkoholiczką.
Tego dnia rano szłam do szkoły ,a on powiedział mi..-łza spłynęła
mi policzku ,a jus gładził moja dłoń niezwykle
delikatnie.-Powiedział mi ,że jestem niepotrzebna ,że nie wie po
co mnie trzyma. Trafiłam do szpitala ,bo nie wytrzymałam dopuściłam
się samo okaleczania.-ocierałam łzy ,ale one i tak spływały
Ellen położyła rękę na moim ramieniu i podeszła do mnie. Jakiś
facet przyniósł chusteczki. Trochę się uspokoiłam. Nie wiem czy
dobrze powiedziałam. Czy dobrze zrobiłam mówiąc to. Wtuliłam się
w Justina. Już nie płakałam.
-Dobrze ,może teraz jakieś milszy
temat?-zgodziliśmy się dalej padały same miłe tematy. Te pół
godzinki minęły bardzo szybko. Rozluźniłam się. Zapomniałam o
tych wszystkich kamerach. Wstaliśmy Jus objął mnie w pasie i
poszliśmy za kulisy. Ku mojemu zdziwieniu fanki na widownie nie były
nastawione do mnie negatywnie ,a wręcz przeciwnie.
-Trzymasz się?-mój chłopak pogłaskał
mnie po policzku.
-Tak. Potem zrobiło się miło i
rozluźniłam się lekko.-przytuliliśmy się.
-Mam jeszcze jeden prezent.-słucham?
Zaraz zachód słońca co on jeszcze wymyślił?
-Co?-pocałował mnie przelotnie ,a
potem chwycił mnie i pociągnął do samochodu. Pojechaliśmy do
jego domu. Kazał mi włożyć coś wygodnego. Związałam włosy w
wysokiego kucyka ,wsunęłam na siebie leginsy i koszulkę z napisem
Believe. Poprawiłam makijaż i wyszłam. Justin już przebrany
siedział w kuchni i rozmawiał z Sarą. Wiem ,że to niegrzeczne
,ale postanowiłam podsłuchać.
-Nie wiem czy to nie jest za
wcześnie.-Jus podrapał się po karku. Wyglądał Tak nieziemsko.
Czarne rurki , biały t-shirt ,a na to koszula w kratę bez rękawów.
-Myślę ,że się ucieszy ,ale
poczekaj jeszcze z 2 tygodnie zanim jej powiesz.-wróciła do
gotowania ,a ja zeszłam na dół udając ,że nic nie wiem.
Ciekawość zżerała mnie od środka.
-Część.-powiedziałam niepewnie.
-Witam skarbie.-wstał i pocałował
mój policzek. Znów się rumieniłam ,ile można?
-Słodko si w różowym.-wyszeptał mi
do ucha. Dobrze wiedział ,że jak to zrobi ,będę jak burak.
-Przestań. Robisz to
specjalnie.-uderzyłam go w ramie. Wyszliśmy przed dom.
-Co robię?-udawał głupka.
-Zawstydzasz mnie.-wymamrotałam i znów
się rumieniłam.
-Ja?-udawał oburzonego.-A tak
poważnie. Kocham cię i nie wytrzymałbym bez twoich
rumieńców.-Boże! Niech on przestanie.
-Wkurzasz mnie.-wsiadłam do samochodu
,a Jus się zaśmiał pod nosem. Otworzył mi drzwi. Usiadłam zła
na fotelu. Mam chyba jakiś dzień obrażania.
-chyba się nie gniewasz?-położył
rękę na moje kolano ,a drugą kierował. Pokręciłam głową.
-Jestem tylko trochę
zdenerwowana.-odwróciłam głowę w stronę szyby.-Justin?
-Hm?-głaskał moje udo ,co mnie lekko
rozpraszało.
-Masz na mnie zły wpływ.-powiedziałam
stanowczo. Zaśmiał się.
-Ja?-pokręcił głową-Niby
czemu?-chichotał.
-Nigdy się nie obrażałam i nie
miałam humorków.-powiedziałam zgodnie z prawdą.
-Przepraszam?-zabrzmiało to bardziej jak pytanie.
Wyszliśmy z auta. Był to las.
Kamienna dróżka prowadziła w głąb niego. Oświetlona była
świeczkami ustawionymi po obu stronach. Szłam pierwsza. Doszliśmy
do okrągłego stolika z płatkami róż , świeczkami i szampanem.
Było cudownie.
-Proszę.-Jus odsunął mi krzesło.
Czułam się jak księżniczka. Już nie pamiętam kiedy myślałam o
odebraniu sobie życia. Siedzieliśmy popijając białego szampana i
zajadając przekąski. Atmosfera była cudowna. Byliśmy tam jakieś
dwie godziny. Przyszedł czas na powrót do domu. Zobaczyłam przez
okno ,że Sara z kimś rozmawia.
-Jus? Kto jest w twoim domu?-żeby
tylko nie ktoś ,kto mnie nie lubi.
-Na pewno twoja siostra bo
za..-spojrzał na telefon.-5 min macie spotkanie. Tak to dziś i
pewnie mój kolega. Wiesz nie chciałem siedzieć sam kiedy ty
będziesz tam sobie plotkować ,wesz.-odetchnęłam ,ale nie do końca
z ulgą ,bo miałam wszystko wytłumaczyć siostrze.
Aha.-powiedziałam z uśmiechem ,lekko
sztucznym ,bo się stresowałam. Weszliśmy do środka. Stałam jak
wryta był tam Maks. To on najbardziej dręczy mnie w szkole.
Spojrzałam spanikowana na Justina.
-Co się stało kochanie?-opanowałam
się.
-Nic ,to ja idę Cat do mojego
pokoju.-zamierzałam postawić pierwszy krok ,ale odezwał się Maks.
-Siema Justin!-przybił z nim piątkę.
Po czym zmierzył nie wzrokiem.-Czyli to prawda ,że zadajesz się tą
pokraką.-splunął.
___________
Witam ozięble! Czy moim ukochanym czytelnikom podoba cię nowy wpis? Jeżeli coś jest nie tak to proszę pisać. A no i cytat:
Czy
miałeś kiedyś problem z samym sobą? Czy nikt tego nie rozumiał?
Nie jesteś jedynym, spoko. Nikt nie może cię zrozumieć ,bo wmawia
sobie ,ze życie jest piękne. Tak nie jest. Bóg dał nam życie
,ale w zamian kazał nam cierpieć. Ten świat jest fałszywy i nie
ma już prawdy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz