Czasem w ,życiu przechodzimy ciężki
okres wszystko nam się wali jedyne co mamy to nadzieja na lepsze
jutro. To co nas trzyma to ktoś. Czasem jest to rodzina ,miłość
lub osoba która nawet nie wie o twoim istnieniu tak właśnie było
ze mną moje życie było niczym jest niczym moi rodzice hmm co by tu
dużo gadać mama jest alkoholiczką ,a ojciec mnie nienawidzi ,bo
nie jestem taka jak moja siostra Cat młodsza o dwa lata. Jedyna
osoba ,którą kocham jest nijaki Justin Bieber. Nie mam przyjaciół
,nikt za specjalnie za mną nie przepada jestem jednym, małym
paproszkiem ,który tak naprawdę zabiera miejsce dla osób ,które
kiedyś coś osiągną. Ale tak naprawdę ,co ja mogę zrobić. Nawet
jakbym znikła nikt ,by tego nie zauważył ,pewnie kiedy ktoś by
się dowiedział o mojej śmierci tańczyłby ze szczęścia nad moim
grobem jeżeli ,ktoś postarałby się chociaż o nagrobek. Jedyną
,rzeczą jaką chcę zrobić zanim umrę ,to poznanie mojego idola.
Tylko moje marzenie trzyma mnie na tym świecie. Ledwo ,ale trzyma.
Kiedy idę przez korytarz zawsze słyszę obelgi skierowane do mnie.
Chociaż raz dziennie muszę być szturchnięta i obrażona. Mam
czasem taką ochotę po prostu zostawić to wszystko i umrzeć.
Jak zawsze rano wstałam i ubrałam
się w jakieś spodenki i koszulkę z nadrukiem Justina. Umyłam zęby
i uczesałam włosy. Mój makijaż nigdy nie składał się z niczego
więcej niż błyszczyk. Zeszłam na dół i chwyciłam jabłko.
Miałam wychodzić ,ale zatrzymał mnie głos taty.
-Zastanawiam
się po co z mamą trzymamy cię tu jeszcze ,jesteś tylko jednym
wielkim problem.-po tych słowach pękłam chwyciłam torbę i
wybiegłam z domu ,jak można powiedzieć córce ,ze jest nie
potrzebna i jest tylko problemem. Usiadłam na ławce w parku w
,którym zawsze myślę nad sensem tego wszystkiego. Najzwyczajniej w
świecie rozpłakałam się na tej ławce, jak małe dziecko.
Skuliłam się i wyciągnęłam z torby małe błyszczące ostrze i
przybliżyłam do skóry robiąc pierwsze cięcie.
-Za to ,ze jestem nikim.-teraz drugie.
-Za to ,że cię nigdy nie spotkam.-i
trzecie.
-Za to ,że zabieram miejsce
innym.-miałam zrobić czwarte ,ale ktoś złapał moją rękę.
Nawet nie obdarzyłam go spojrzeniem ,bo poczułam skutki przecięć,
przed moimi oczami zapanował mrok. Raz coś słyszałam ,raz nie.
Najpierw znajomy głos krzyczący ,abym otworzyła oczy i nie
zasypiała. Nie mogłam przypomnieć sobie do kogo należał. Potem
tylko syreny pogotowia i wibracje wyczuwalne w karetce w czasie
jazdy. Cały czas ktoś trzymał moją dłoń. Chciałam otworzyć
oczy ,ale odpłynęłam.
Obudził mnie cichy szept ,ale nadal
nie mogłam otworzyć oczu ,ale czułam ,ktoś znów trzyma moją
dłoń. Moje próby otworzenia oczu były na próżno. Więc
postarałam się wsłuchać w szept chłopaka.-Przepraszam ,że nie
zobaczyłem cię wcześniej. Przepraszam ,że nie zobaczyłem tego
,co robisz i wsłuchiwałem się w to co mówisz. Gdym zamiast
podsłuchiwać spytał się co się stało to nie zaszło by tak
daleko i byłabyś cała. Choć z drugiej strony nie widziałem tak
pięknej dziewczyny w całym moim życiu. Widząc po twojej koszulce
sądzę ,że mnie lubisz.-zaśmiał się. Kiedy usłyszałam jego
śmiech i jeszcze to co powiedział „Widząc po twojej koszulce
sądzę ,że mnie lubisz” pomyślałam ,ze to Justin ,ale zaraz
chwila czemu by ze mną siedział i mówił do mnie nieprzytomnej ,to
na pewno jakiś piękny sen i zaraz się obudzę i wrócę do szarej
rzeczywistości. Ale postanowiłam zebrać w sobie wszystkie siły i
otworzyć oczy zamrugałam parę razy ,a rozmazana postać stała się
wyraźniejsza. Chciałam coś powiedzieć ,ale moje wargi były tak
spierzchnięte ,że nie mogłam ich uchylić ,moja wyobraźnia podała
mi kubek wody jakby czytała mi w myślach (Justin). Delikatnie
przyłożył kubek do moich spierzchniętych ust. Upiłam trzy
łyczki.
-Jesteś moją wyobraźnią ,snem czy
może już jestem w niebie?-nachylił się nade mną i delikatnie
jakby bal się odtrącenia, musną moje czoło.
-Przyrzekam ,że to nie jest
sen.-wyszeptał do mojego ucha ,a ja zadrżałam.
-Teraz mogę umierać.-chciałam
powiedzieć to do siebie ,ale on usłyszał.
-Czemu? Dlaczego teraz możesz umrzeć
,życie jest zbyt piękne ,aby je tak po prostu skończyć.-prychnęłam.
-Nie rozumiesz.-uśmiechnęłam się
ironicznie.-Nie każde życie jest kolorowe. Moim marzeniem było
poznanie ciebie przed śmiercią. Teraz kiedy to spełniłeś mogę
spokojnie zostawić to całe gówno. Nie zasługuję na to ,żeby
oddychać tym samym powietrzem co inni nie jestem idealna jak na
przykład ty. Moje ,życie nie jest idealne nawet w połowie jak
innych ludzi.-wzruszyłam ramionami.
-Nie mów tak. To znaczy ,ze dlatego
,że cię zobaczyłem ty umrzesz? Wiec ja też nie chcę żyć z
świadomością ,że ktoś umarł przeze mnie.-znów ujął moją
dłoń.-Nie znam cię ,ale czuję potrzebę poznania. Pozwól mi do
ciebie dotrzeć spróbować sprawić ,abyś chciał żyć i cieszyła
się każdą chwilą swojego istnieją. Nie masz racji jesteś
idealna każdy jest idealny ,ale nie dla każdego. -nie mogłam w to
uwierzyć.-Masz już wypis, lekarz powiedział ,że możesz wracać
do domu i masz uważać na siebie i się oszczędzać ,w torbie masz
zwolnienie z w-f. Odwieść cię do domu?-spytał z troską. Na myśl
o domu znów się rozpłakałam. Jus przytulił mnie do siebie nie
wiem skąd wiedział ,ale właśnie tego potrzebowałam ,miłości
drugiego człowieka ,tego czego nigdy nie dostałam od rodziców czy
siostry.
-Ja tam nie wrócę ,nie mam gdzie
wracać ,nie mam nikogo.-wyłkałam. Wtuliłam się w niego jeszcze
mocniej pierwszy raz ktoś interesował się mną. Może jednak nie
jestem ,aż taka obrzydliwa jak mówią inni skoro sam Justin jest
przy mnie i nie ma mnie w za przeproszeniem w dupie.
-Spokojnie mam cały dom dla siebie i
tak wariuję tam sam jest za duży.-starał się mnie rozweselić co
mu wyszło.
-Nie mogę.-powiedziałam krótko i
wstałam z łóżka. Zakręciło mi się w głowię ,a kiedy już
miałam upaść on mnie złapał. Położył delikatnie na łóżku.
Po chwili niezręcznej ciszy przemówił anielskim głosem.
-Jak się nazywasz ,ile masz lat ,do
jakiej szkoły chodzisz ,masz rodzeństwo? Mam do ciebie tyle
pytań.-o dziwo zaśmiałam się z jego wypowiedzi mimo powagi
sprawy.
-Nazywam się Samanta Collins, mam 18
lat chodzę do szkoły w My Scholl i mam siostrę.-uśmiechną się
kiedy zdał sobie sprawę ,że jednak odpowiedziałam. Gwałtownie
wstał i podał mi rękę.
-Powiedziałaś ,że nie możesz u mnie
mieszkać ,a kto ci zabroni? Jesteś pełnoletnia!-krzyknął
radośnie parę osób spojrzało na nas ,a ja zaśmiałam się i
zakryłam dłonią usta.
-Nigdy tak o tym nie my..-nie dane było
mi skończyć do sali wtargnął mój tata.
______________
Cześć!
Mam nadzieję ,że się podobało :) Co do rozdziału to myślę ,że nie jest taki zły. Dużo się wydarzyło. Mam nadzieję ,iż podoba wam się to ,że nie jest tak jak w każdym opowiadaniu "najpierw go nienawidzi ,a potem kocha. ". To tyle PAPA. A no i jeszcze mój cytat nie myślcie ,że zapomniałam.
Kim
jestem? - To w sumie jest bardzo dobre pytanie ,na które
sama nie znam odpowiedzi. Nie mam bladego pojęcia
co robię na tym świecie, po co, za co
i do kiedy. Zawsze byłam wredną
suką
,bez
uczuć, więc
nie rozumiałam po co Bóg trzymał
mnie na tym świecie. W sumie chyba wiem, ukarał mnie za
krzywdy jakie wyrządziłam innym. Zatrzymał mnie
,abym cierpiała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz