poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 1.

    Czasem w ,życiu przechodzimy ciężki okres wszystko nam się wali jedyne co mamy to nadzieja na lepsze jutro. To co nas trzyma to ktoś. Czasem jest to rodzina ,miłość lub osoba która nawet nie wie o twoim istnieniu tak właśnie było ze mną moje życie było niczym jest niczym moi rodzice hmm co by tu dużo gadać mama jest alkoholiczką ,a ojciec mnie nienawidzi ,bo nie jestem taka jak moja siostra Cat młodsza o dwa lata. Jedyna osoba ,którą kocham jest nijaki Justin Bieber. Nie mam przyjaciół ,nikt za specjalnie za mną nie przepada jestem jednym, małym paproszkiem ,który tak naprawdę zabiera miejsce dla osób ,które kiedyś coś osiągną. Ale tak naprawdę ,co ja mogę zrobić. Nawet jakbym znikła nikt ,by tego nie zauważył ,pewnie kiedy ktoś by się dowiedział o mojej śmierci tańczyłby ze szczęścia nad moim grobem jeżeli ,ktoś postarałby się chociaż o nagrobek. Jedyną ,rzeczą jaką chcę zrobić zanim umrę ,to poznanie mojego idola. Tylko moje marzenie trzyma mnie na tym świecie. Ledwo ,ale trzyma. Kiedy idę przez korytarz zawsze słyszę obelgi skierowane do mnie. Chociaż raz dziennie muszę być szturchnięta i obrażona. Mam czasem taką ochotę po prostu zostawić to wszystko i umrzeć.
Jak zawsze rano wstałam i ubrałam się w jakieś spodenki i koszulkę z nadrukiem Justina. Umyłam zęby i uczesałam włosy. Mój makijaż nigdy nie składał się z niczego więcej niż błyszczyk. Zeszłam na dół i chwyciłam jabłko. Miałam wychodzić ,ale zatrzymał mnie głos taty.
-Zastanawiam się po co z mamą trzymamy cię tu jeszcze ,jesteś tylko jednym wielkim problem.-po tych słowach pękłam chwyciłam torbę i wybiegłam z domu ,jak można powiedzieć córce ,ze jest nie potrzebna i jest tylko problemem. Usiadłam na ławce w parku w ,którym zawsze myślę nad sensem tego wszystkiego. Najzwyczajniej w świecie rozpłakałam się na tej ławce, jak małe dziecko. Skuliłam się i wyciągnęłam z torby małe błyszczące ostrze i przybliżyłam do skóry robiąc pierwsze cięcie.
-Za to ,ze jestem nikim.-teraz drugie.
-Za to ,że cię nigdy nie spotkam.-i trzecie.
-Za to ,że zabieram miejsce innym.-miałam zrobić czwarte ,ale ktoś złapał moją rękę. Nawet nie obdarzyłam go spojrzeniem ,bo poczułam skutki przecięć, przed moimi oczami zapanował mrok. Raz coś słyszałam ,raz nie. Najpierw znajomy głos krzyczący ,abym otworzyła oczy i nie zasypiała. Nie mogłam przypomnieć sobie do kogo należał. Potem tylko syreny pogotowia i wibracje wyczuwalne w karetce w czasie jazdy. Cały czas ktoś trzymał moją dłoń. Chciałam otworzyć oczy ,ale odpłynęłam.
Obudził mnie cichy szept ,ale nadal nie mogłam otworzyć oczu ,ale czułam ,ktoś znów trzyma moją dłoń. Moje próby otworzenia oczu były na próżno. Więc postarałam się wsłuchać w szept chłopaka.-Przepraszam ,że nie zobaczyłem cię wcześniej. Przepraszam ,że nie zobaczyłem tego ,co robisz i wsłuchiwałem się w to co mówisz. Gdym zamiast podsłuchiwać spytał się co się stało to nie zaszło by tak daleko i byłabyś cała. Choć z drugiej strony nie widziałem tak pięknej dziewczyny w całym moim życiu. Widząc po twojej koszulce sądzę ,że mnie lubisz.-zaśmiał się. Kiedy usłyszałam jego śmiech i jeszcze to co powiedział „Widząc po twojej koszulce sądzę ,że mnie lubisz” pomyślałam ,ze to Justin ,ale zaraz chwila czemu by ze mną siedział i mówił do mnie nieprzytomnej ,to na pewno jakiś piękny sen i zaraz się obudzę i wrócę do szarej rzeczywistości. Ale postanowiłam zebrać w sobie wszystkie siły i otworzyć oczy zamrugałam parę razy ,a rozmazana postać stała się wyraźniejsza. Chciałam coś powiedzieć ,ale moje wargi były tak spierzchnięte ,że nie mogłam ich uchylić ,moja wyobraźnia podała mi kubek wody jakby czytała mi w myślach (Justin). Delikatnie przyłożył kubek do moich spierzchniętych ust. Upiłam trzy łyczki.
-Jesteś moją wyobraźnią ,snem czy może już jestem w niebie?-nachylił się nade mną i delikatnie jakby bal się odtrącenia, musną moje czoło.
-Przyrzekam ,że to nie jest sen.-wyszeptał do mojego ucha ,a ja zadrżałam.
-Teraz mogę umierać.-chciałam powiedzieć to do siebie ,ale on usłyszał.
-Czemu? Dlaczego teraz możesz umrzeć ,życie jest zbyt piękne ,aby je tak po prostu skończyć.-prychnęłam.
-Nie rozumiesz.-uśmiechnęłam się ironicznie.-Nie każde życie jest kolorowe. Moim marzeniem było poznanie ciebie przed śmiercią. Teraz kiedy to spełniłeś mogę spokojnie zostawić to całe gówno. Nie zasługuję na to ,żeby oddychać tym samym powietrzem co inni nie jestem idealna jak na przykład ty. Moje ,życie nie jest idealne nawet w połowie jak innych ludzi.-wzruszyłam ramionami.
-Nie mów tak. To znaczy ,ze dlatego ,że cię zobaczyłem ty umrzesz? Wiec ja też nie chcę żyć z świadomością ,że ktoś umarł przeze mnie.-znów ujął moją dłoń.-Nie znam cię ,ale czuję potrzebę poznania. Pozwól mi do ciebie dotrzeć spróbować sprawić ,abyś chciał żyć i cieszyła się każdą chwilą swojego istnieją. Nie masz racji jesteś idealna każdy jest idealny ,ale nie dla każdego. -nie mogłam w to uwierzyć.-Masz już wypis, lekarz powiedział ,że możesz wracać do domu i masz uważać na siebie i się oszczędzać ,w torbie masz zwolnienie z w-f. Odwieść cię do domu?-spytał z troską. Na myśl o domu znów się rozpłakałam. Jus przytulił mnie do siebie nie wiem skąd wiedział ,ale właśnie tego potrzebowałam ,miłości drugiego człowieka ,tego czego nigdy nie dostałam od rodziców czy siostry.
-Ja tam nie wrócę ,nie mam gdzie wracać ,nie mam nikogo.-wyłkałam. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej pierwszy raz ktoś interesował się mną. Może jednak nie jestem ,aż taka obrzydliwa jak mówią inni skoro sam Justin jest przy mnie i nie ma mnie w za przeproszeniem w dupie.
-Spokojnie mam cały dom dla siebie i tak wariuję tam sam jest za duży.-starał się mnie rozweselić co mu wyszło.
-Nie mogę.-powiedziałam krótko i wstałam z łóżka. Zakręciło mi się w głowię ,a kiedy już miałam upaść on mnie złapał. Położył delikatnie na łóżku. Po chwili niezręcznej ciszy przemówił anielskim głosem.
-Jak się nazywasz ,ile masz lat ,do jakiej szkoły chodzisz ,masz rodzeństwo? Mam do ciebie tyle pytań.-o dziwo zaśmiałam się z jego wypowiedzi mimo powagi sprawy.
-Nazywam się Samanta Collins, mam 18 lat chodzę do szkoły w My Scholl i mam siostrę.-uśmiechną się kiedy zdał sobie sprawę ,że jednak odpowiedziałam. Gwałtownie wstał i podał mi rękę.
-Powiedziałaś ,że nie możesz u mnie mieszkać ,a kto ci zabroni? Jesteś pełnoletnia!-krzyknął radośnie parę osób spojrzało na nas ,a ja zaśmiałam się i zakryłam dłonią usta.

-Nigdy tak o tym nie my..-nie dane było mi skończyć do sali wtargnął mój tata.
______________
Cześć!
Mam nadzieję ,że się podobało :) Co do rozdziału to myślę ,że nie jest taki zły. Dużo się wydarzyło. Mam nadzieję ,iż podoba wam się to ,że nie jest tak jak w każdym opowiadaniu "najpierw go nienawidzi ,a potem kocha.  ". To tyle PAPA. A no i jeszcze mój cytat nie myślcie ,że zapomniałam.

Kim jestem? - To w sumie jest bardzo dobre pytanie ,na  które  sama nie znam odpowiedzi. Nie mam bladego  pojęcia  co  robię  na tym  świecie, po co, za co i do kiedy. Zawsze  byłam  wredną  suką  ,bez  uczuć, więc nie  rozumiałam  po co Bóg  trzymał  mnie na tym  świecie. W sumie chyba wiem, ukarał mnie za krzywdy jakie  wyrządziłam  innym. Zatrzymał mnie ,abym cierpiała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz